Prawdziwy świat jest tam, gdzie są potwory.
Dopiero tam przekonujesz się, ile jesteś wart...
Zostań jednym z nas i przeżyj swoją własną przygodę!

poniedziałek, 25 listopada 2013

Od Anastazji do Lili

Dowiedziałam się, że dzisiaj są urodziny Lilii. Nie widziałem co jej kupić bo co miałam jej dać. Ledwo ją znałam. Kasandra zaprosiła wszystkich na urodziny. Nie wypadało iść z pustymi rękami. Poszłam do miasteczka nie opodal. Szukając odpowiedniego prezentu. Najpierw zajrzałam do księgarni gdzie kupiłam dwie książki związane z oceanem.(1 książka)oraz(2 książka). Później poszłam do jubilera tam kupiłem śliczny naszyjnik z kamieniem księżycowym. Przecież jak pamiętam ze szkoły to on odpowiada za wpływy morza. (Naszyjnik) To będą dobre prezenty moim zdaniem jednak poczekam na opinię Lili jak je zobaczy.

***

Kiedy Lili wspomniała, że ma pamięć rybki akwariowej. Wyszłam z szeregu i powiedziałem z uśmiechem.
- Wszystkiego najlepszego dzisiaj są twoje urodziny - to wszystko tłumaczyło dla czego się zebraliśmy w jej pokoju. Wręczyłam jej prezent. Później dawali jej inni prezenty i składali życzenia. Lili dziękowała z uśmiechem. Widać było, że rzeczywiście zapomniała o swoich urodzinach. Kiedy wszyscy wręczyli jej swoje prezenty Kasandra nie dała powiedzieć Lili słowa i powiedziała.
- Teraz zdmuchnij świeczki i powiedz życzenie - powiedziała do niej tort trzymała Kate. Odsunęłam się w cieni. Ciekawa byłam o czym pomyślała jednak nie pytała. Wiedziałam, że się nie spełni jeśli powie się je głośno. Świeczki był zdmuchnięte, a Kata odłożyła tort na stół. Lili kroiła go podeszłam do niej i powiedziałam.
- Pomóc ci? - spytałam się nie pewnie. 

Lili

niedziela, 24 listopada 2013

Od Lili do Reszty

Cały dzień mnie wszyscy omijali, czemu? Nie wiem... ale zrobiłam focha na cały świat i rzuciłam zaklęcie niewidzialności, chodziłam sobie po plaży. Uznałam to za dobrą okazje żeby się urwać z obozu. Oczywiście nie obyło się bez przekupstwa niektórych pegazów, ale wydostałam się z tego szalonego miejsca. Zadowolona zrobiłam się widzialna i poszłam na zakupy. Dostałam pewną informacje od Kasandry że będzie organizowany nowy bal z okazji czegoś tam. Nie pamiętałam ale wiem ze trzeba mieć suknie z motywem śnieżynek , a no tak ... przypomniałam sobie z jakiej okazji, Chione przybywa do obozu świętować urodziny z swoimi dziećmi... Ruszyłam w stronę postoju taksówek, do którego mamy kawał drogi z obozu. Szłam może jakieś 2 godziny szybkim marszem. Wsiadłam do jednej z taryf.
- Manhattan, centrum.- powiedziałam do kierowcy.
- Dobrze.- i ruszyliśmy w stronę Nowego Yorku. O bogowie, jak ja dawno nie byłam w mieście... Nie widziałam Mamy, muszę ją spotkać.
- 53$ i 79 centów. - podałam mu kwotę 60$.
- reszty nie trzeba. Miłego dnia! - powiedziałam wysiadając i ruszyłam w stronę sklepów. Weszłam do fryzjera.
- Witaj moja droga! - powiedziała mi kobieta. Która właśnie siedziała obok mnie na fotelu. Niestety, albo stety znałam tę kobietę
- dzień dobry Afrodyto, co cię sprowadza do Nowego Yorku? Zakupy?
- Tak, zakupy po prostu uwielbiam zakupy... Jak tam w obozie?
- Wszyscy mnie omijają szerokim łukiem i ogółem nic ciekawego. A u ciebie, Afrodyto?
- mów mi na ty, ok?
- Dobrze jak sobie życzysz.
- Świetnie. No to co wybierzesz się ze mną na zakupy po świecie.
- po świecie?
- Tam gdzie najnowsze ciuchy tam jestem więc?- wiedziałam że tej bogini nie wolno odmawiać.
- Z miłą chęcią.-opowiedziałam i ruszyłyśmy w turne po sklepach. Byłyśmy wszędzie Paryż, Londyn, Japonia, Indie, Holiwood, Berlin, Dublin, Rzym,  Wiedeń, Zurych i inne miasta których nie spamiętałam... Wyszłam naprawdę z DUŻYMI, poprawka- OGROMNYMI zakupami. Wróciłam do obozu gdzieś wieczorem, a w obozie było dziwnie pusto... Znowu zrobiłam się niewidzialna. A co mi tam. weszłam do swojego domku. Słyszałam tylko jak Kasandra mówi że idzie. Ona mnie zazwyczaj rozpoznaje po krokach, mówi że mam bardzo charakterystyczne kroki. i nagle wchodzę ciemno. Zapalam światło i ...
- NIESPODZIANKA!!!- czły obóz w moim domku się znalazł, ale to nie było najlepsze, ich miny gdy zobaczyli że mnie nie widać... były obłędne.
- No i co mówiłaś że idzie Kasandra!- powiedziała Lauren.
- bo szła, chyba że...
- Daj mi tego zwierzaka..
-po co?
- zobaczysz.- podeszła do drzwi gdzie stałam i wyciągnęła tego pieska przed siebie. Wiedziała ze mam uczulenie na psią sierść... 
- Apsiiik... Ty mała wredna istoto wiesz że jestem uczulona na sierść psów!!!- powiedziałam stając się widzialna ze wszystkimi zakupami...
- Gdzieś ty była?- spytała patrząc na moje torby...- Zgaduje ze to była moja matka...
- Tak, Apsikkkk.. weź go bo się na śmierć zakicham...- powiedziałam i natychmiast go odłożyła daleko ode mnie.- co to za okazja?
- To ty nie wiesz?
- Sama powiedziałaś do mnie, że mam pamięć rybki akwariowej więc.... powiecie mi czy nie?
Ktoś?

sobota, 16 listopada 2013

Od Katariny do Liliany

Ehh,dzień jak co dzień.Zaczynam od kąpieli kończę na treningach z Draco,potem spędzam czas z siostrą i przyjaciółmi,no i jeszcze opiekuje się moimi dwoma słodziakami,Jackiem i moim szczeniaczkiem,obydwaj lubią miętolenie ich włosów/futra...albo przynajmniej ja to lubię.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Po treningach weszłam do domku,Laureli chodziła niespokojnie po pokoju i szukała czegoś,kiedy mnie zauważyła spytała:
-No i jak,jaki masz prezent dla niej
-Czek,cze...czekaj co?
-No prezent jaki masz dla Lili
-Jaki prezent,za co?
-Popatrz się na kalendarz geniuszu...-mruknęła i szukała dalej
W kalendarzu na czerwono miałam zaznaczone ,,URODZINY LILI"
Złapałam się za głowę.Szybko chwyciłam za telefon i zadzwoniłam po przyjaciół
Po godzinie zebraliśmy się ...Ja,Laureli,Jack,Draco,Rhino,Leo,Sasha,Dennis,Anastazja,Chris i Alison
Zapytałam ich:
-No to co dajecie Lili?
Wszyscy po kolei wymieniali co jej dadzą.Trochę z nimi pogadałam,powypytywałam żeby nie dać tego samego.
Wszyscy wyszli,zostałam z Rhino,Jackiem,Draco,Leo i moja siostrą
-Wiecie co,pomyślałam że możemy się ,,tepnąć" do miasta
Spojrzałam na Leo
-Jasne,chodźcie -kiwnął głową i ruszył w stronę pracowni
------------------------------------------------------------------------------------------
Bylismy już w mieście i od godziny szukaliśmy fajnych prezentów.
Lureli właśnie wyszła ze sklepu jubilerskiego i powiedziała że znalazła coś w sam raz dla niej
Kolczyki ,Naszyjnik oraz dla śmiechu pluszowe rybki.
-Jeju,wiesz co to ja już nie mam co kupić -powiedziałam
-Napewno jest coś co możesz jej kupić.
Podszedł do nas Draco i powiedział
-Ja tam się na was za bardzo nie znam,ale jak myslicie spodoba jej się to?
Pokazał nam to ... ,byłam pewna że córki Afrodyty by piszczały z radości,ale ona niewiele się od nich różni
więc zapewne i ona się ucieszy.Kupił jej jeszcze to ....Chłopak,a jednak ma poczucie gustu.
Ale wciąż zastanawiałam się co ja mam jej kupić,poszłam do księgarni,wybrałam pierwszą książkę która wpadła mi w oko ... ,potem do zoologicznego ,kupiłam jej małego słodziaczka,przy którym po prostu pękałam z nadmiaru słodkości ... .Potem udałam się do sklepu jubilerskiego,i kupiłam naszyjnik który najbardziej kojarzył mi się z Lili ...
Leo i Rhino też byli z pełnymi torbami.Spytałam Leona
-to jak,wracamy?
-No dobra,ale może udajmy się jeszcze do cukierni
-a tak racja,tort
Długo szukaliśmy po cukierniach w mieście,wreszcie znaleźliśmy coś odpowiedniego dla niej
TORT
--------------------------------------------------------------------------------------
Wróciliśmy do obozu,wszędzie było cicho,nawet nie było słychać cowieczornych dumań bogów o tym jacy to oni nie są,weszliśmy na arenę,Wszystko na przyjęcie dla Lili było przygotowane,o jak ja sie ciesze że mamy jeszcze zdolnych przyjaciół.Kiwnęłam na Alison,Chrisa innych z dziećmi Afrodyty
Prezenty były w koncie sali...
Wszystko ucichło,zgasły światła na arenie,i było tylko słychać szept Kasandry
-idzie!
Ukryliśmy się za ławkami.Zapadła cisza i słychać było tylko kroki Lili
3...2...1... i ...

Ktoś dokończy?

(w opowiadaniu 3 kropeczki ... to są linki do prezentów)

wtorek, 12 listopada 2013

Opowiadanie Ricka

Nie poszedłem dzisiaj do szkoły, bo po iść jak i tak będę się nudził w niej. Wolałem podróżować jak mama. Ona też nie mogła usiedzieć w miejscu przez 45 minut. Tak samo ja. Wole jak coś się dzieję niż się nudzić. Zresztą babcia nie sprawdza mnie czy chodzę czy nie. Ważne, żeby opieka się nie zainteresowała mną. W tedy by mnie zabrali do rodziny zastępczej. Nie chciałam tam trafić. Za żadne skarby światła. Spakowałem kilka najważniejszych rzeczy. Kilka ubrań, drobiazgów takich jak na przykład kompas, mapa i tym podobnym. Miałam zamiar wybrać się na rzekę do domku na drzewie, który budowałem wraz z kumplami. Jeśli się chcieliśmy ukryć wybieraliśmy się właśnie tam.
- Babciu to ja lecę szukać przygody - powiedziałem całując ją w czoło. Ona wiedziała, że wybieram się do swojej bazy. Zawsze tak mówiłem, kiedy tam szedłem.
- Dobrze baw się tam i uważaj na siebie. Poczekaj przyszykuję ci coś do jedzenia, żebyś nie zgłodniał podczas tej podróży - powiedziała babcia grożąc łyżką. Nie miałem wyjścia musiałem zostać. Poczekałem aż przyszykowała mi kilka pojemników. Wybiegłem z domu wpadając na jakieś chłopaka.
- Uważaj jak chodzisz - powiedział do mnie nie znajomy. Wyminąłem go bez słowa. Później podszedł do mnie chłopak o kulach.
- Widzę że jesteś już gotowy. Chodź zabieram ci do obozu. Później poinformujemy twoją babcie - powiedział do mnie. Chwila do jakiego obozu? O co tu chodzi?
- Spoko ale od razu to zrobimy - powiedziałem do niego. Chce, żeby babcia wiedziała od razu. Z chłopakiem poszliśmy do mnie do domu. Babcia nie wiedziała żadnych zastrzeżeni w tym. Czyli nowa podróż w nie znane. Super! Wsiadłem do samochodu chłopaka.
- Nazywam się Devon - przestawił się mi. Nie byłem mu dłużny.
- Rick - powiedziałem, krótko bo po co mu moje pełne imię?
- Wiem - odpowiedział mi Devon. Nie wiedziałem skąd miał wiedzieć. Może wybrali mnie i dlatego był nie daleko mojego domu. Jakąś godzinę później zatrzymał się i powiedział do mnie.
- Dalej zaprowadzi Chejron za tą bramom czeka na ciebie - poszedłem w stronę bramy, która wyglądała jak łuk. Wszedłem rozglądając się za tym całym Chejronem. Nie no kto go pokrzywdził takim imieniem.
- Witaj w obozie herosów - usłyszałem głos. Chwile później pojawił się przede mną jakiś pół człowiek, pół koń. Przetarłem oczy z nie dowierzania w końcu takie cuda natury nie istnieją. Jednak on ciągle stał. Nie to musi być sen. Uszczypnąłem się jednak zabolało.
- Nie bój się wszystko ci wytłumaczę. Jestem Chejron. Tak jestem centaurem, a ty jesteś pół bogiem. Twoja matka była człowiek, a ojciec jest bogiem. Chodzi zaprowadzę cię na arenę, a po drodze opowiem ci wszystko. Poszedłem za nim i uważnie słuchałem. Wiedziałem nastolatków jak uczyli się walczyć i innych z tym związanych nauk...

Bądź pozdrowiony Ricku Hoodzie Synu Hermesa Boga wędrowców


niedziela, 10 listopada 2013

Uwaga !

  Wsztscy uwarznie czytamy i się nie przejmujemy ok?

  • Będę mieć karę za... oceny w szkole, no sorry geniuszem nie jestem... Więc nie wiem kiedy będzie jej koniec, ale wiem że może być trochę długa... Więc wszystko zwalam na Katę, wiem ze mi skopiesz tyłeczek ale cóź...
  • Co do ciebie mój zacny zastępco... JESTEM mocno zdenerwowana, ale no cóż  ja nie będzę mu się tłumaczyć i będę się domagać !!!! Pfff... ja mam ciężki charakterek...
  • trzymajcie kciuki żebym nie zgineła...
Pozdro Lili :P

sobota, 9 listopada 2013

Odp. pomocniczka -Czytelnicy

Moją koleżankę poniosły nerwy,nie lubi gdy jej się coś wypomina,wiemy że macie trochę racji.Choć to nie ładnie domagać się czegoś.
Więc dla wyjaśnienia:
wiemy że jest kilka niedomówień,ale niestety niektórzy z obozowiczów po prostu się nie odzywają,lub są zajęci albo przeoczają to.Za co przepraszamy...A z tymi Opowiadaniami,mieliśmy pisać przed balem,ale okazało się że tylko mi się chciało,bo co po niektóre osóbki mnie uciszały i wyszło jak wyszło,następnym razem to sobie postaramy posegregować i zgadać się w miarę możliwości...
Dziękujemy za radę.

P.S Każdy pisze opowiadania,tyle ile może,i w taki sposób jaki potrafi więc proszę o wyrozumiałość,nam chodzi o zabawę a nie wytyczne

Z góry dziękuję


Opowiadanie Katariny

Powracam do obozu

Na kilka dni musiałam ulotnić się z obozu,mój tata miał zwichniętą nogę i musiałam mu pomóc
w obowiązkach domowych.Już dawno zapomniałam jak żyć wśród ,,normalsów" 
u nas były mityczne stworzenia,u nich zwykłe zwierzaki na które czasami żal było patrzyć,
gdy szło się ulicą widząc wygłodzone maleństwo...
Ale wróciłam,jestem na powrót w krainie słanej zagadką i z daleka pachnącą mitem,gdzie niebiańskie konie hasają po łące chmur,a rogate rumaki kryją się wśród gęstych puszczy.
To co niegdyś było dla mnie głupotą,dziś stało się życiem...

Weszłam do swojego domku,słychać było jedynie moje kroki,oraz świerszcza za oknem.
Było strasznie ciemno,a nie mogłam znaleźć przełącznika do światła,trudno szłam dalej
pośród mrocznych zakamarków mej świątyni.Rzuciłam torbę na kanapę,w odzewie zamiast huku usłyszałam cichy syk.Nie miałam zamiaru już dłużej szukać światła,chciałam wyszeptać zaklęcie.
Nagle zapaliło się światło,ehh to na szczęście Laurelin zeszła z góry.Rozejrzałam się po pokoju,ani śladu innych. Laurelin wlepiała się we mnie niebieskimi oczami.Speszona zapytałam
-coś nie tak?
-Nie,skądże...dziwię się że jesteś
-dzięki za takie powitanie
-Ehh
-Nie stękaj mi tutaj,a właściwie czemu tu taki bałagan
-Jaki błaga? -Laurelin zapytała rozglądając się po pokoju
-Naprawdę,ten pokój wygląda jakby przeszło po nim tornado
-Oj tam,zaraz się uprzątnie,a jak tam u taty
-Jest już mu lepiej,opowiadaj co się działo w obozie
-W zasadzie to nic,ale chyba powinnaś zapytać o to Lili
-Czemu,coś jej się stało? -spytałam przerażona,odwróciłam się za siebie i krzyknęłam.Za mną stał Jack,z maską z Halloween
-Musisz mnie straszyć?
-Przyznaj lubisz to -w tym momencie zaczął się śmiać
-Ekhm
-Co?
-Idziemy gdzieś?

JACK?

Obozowicze i czytelnicy!

Zapewne długo czekaliście na wyniki BITWY O SZTANDAR
za co osobiście przepraszam,ale połowa obozowiczów nie raczyła ruszyć DD i napisać...
A więc:

Pierwszą BITWĘ O SZTANDAR WYGRYWAJĄ...

CZARNI!!
Drużyna pod przewodnictwem Draco,wygrywa bitwę o sztandar

GRATULUJĘ WAM KOCHANI!
ODPOWIEDZIELIŚCIE NA 100% NA WSZYSTKIE PYTANIA DOBRZE

Drużyno NIEBIESKA,niestety nie udało wam się tym razem
odpowiedzieliśmy na pytania na 98% dobrze
Kto zrobił błędy ten wie,co było nie tak...ujawnić wam tego nie mogę

POWODZENIA PRZY KOLEJNEJ BITWIE KOCHANI!


Drogi czytelniku...

 Co do twoich uwag:
1.Wyrażę się dość jasno. CO CI DO TEGO jak ktoś pisze opowiadania! To inwersja twórcza różnych osób, więc opowiadanie się negatywnie do czyjejś twórczości pisarskiej, jest dla mnie dość niejasne, więc proszę więcej nie pisać uwag co do czyjegoś tworu umysłu! 
2. Wszelkie nie jasności proszę żebyś pisał w komentarzach, czat jest sposobem komunikacji w obozie, a nie sferą twoich wyżaleń!
3. Jestem nie miło zaskoczona że ciągle wypominasz i upominasz obozowiczów i że tak się wyrażę "rozkazujesz" nam co mamy robić! 

Więc jeżeli nie zastosujesz się do mojego upomnienia to będę zmuszona szykować dla ciebie szubienicę i jeszcze raz proszę nie ingerować w sprawy obozu i  obozowiczów... 

pozdrawiam Adminka Lili 





czwartek, 7 listopada 2013

Od Willa

Nie mogłem w nocy spać. Co zamknąłem oczy miałem ten koszmar. Nie wiem co on oznacza. Szczerze nie chce wiedzieć. Ponieważ jak mówiła babcia Krystyna każdy sen ma jakieś znaczenie. Ujawnia nam przyszłość, przeszłość lub nasze pragnienia. Wole nie wiedzieć co ten oznacza. Rozejrzałem się po moim małym pokoju ale przytulnym.[Pokój] Moja mama pracuję w muzeum jej zdaniem jest tworzenie wystaw. Bardzo lubi tą pracę. Jednak to nie było jej marzeniem. Chciała zostać projektantem wnętrz ale z mojego powodu musiała zrezygnować swoich marzeń. Więc zamieszkała ze swoim bratem nieudacznikiem i jego córką. Wujek kiedyś był inny. Lecz po tym jak jego żona zmarła przy poradzie stoczył się na dno. Zaczął pić, uprawiać hazard oraz już nie był tym samym człowiekiem. Kiedy patrzyłem na niego czułem współczucie, żale oraz bezsilność. Nie wiedziałem jak mogłem mu pomóc. Bolało mnie to jak coraz bardziej spada przepaść. Moja mama nie umiała mu odmówić pomocy. Przyjęła ich pod swój dach. Oliwia zastąpiła matkę. Jednak ciągle opowiadała małej jaka była jej mama. Jak była mała można było jej wmówić wszystko lecz teraz jest starsza widzi co się dzieję. Chcieliśmy pomóc im. Więc założyliśmy zespół. Ona tańczy ja śpiewam i gram na gitarze. Jesteśmy ulicznymi artystami. Wracając do obecnej chwili wziąłem swoją ulubioną gitarę. Zacząłem grać nie patrząc na nuty. Po prostu grałem melodie, która siedzi we mnie. Było trochę niej smutku, strachu oraz nadzieję. Zatopiłem się całkowicie w niej. Nie wiedziałem nawet kiedy weszła Oliwia o jej obecność dowiedziałem się kiedy dotknęła mojego ramienia. Przerwałem grę i spojrzałem na nią.
- Co tam młoda? - spytałem się jej z uśmiechem na twarzy.
- Przyszedł twój kolega. Rozmawia z mamą... Zagrasz coś mi? - spytała się mnie nie śmiało. Uśmiechnąłem się do niej ciepło i zacząłem grać jej ulubioną melodię. Kiedyś mi powiedziała, że ona kojarzy się jej z matką. Mnie niczym po prostu to zwyczajna piosenka. Kiedy grałem na jej twarzy pojawił się uśmiech. To był najpiękniejszy uśmiech dla mnie. Nic nie równało się z jego wartością. Usłyszeliśmy jakiś hałas z doły. Westchnąłem wiedziałem co to oznacza. To, że wujaszek wrócił do domu. Po chwili wszedł Mój kolega Arek. Chodzi miał on na imię Arkadiusz. Jednak wołałem na niego Arek. Ponieważ tam tę postarzało go. 
- Stary pakuj się jedziemy na obóz. Twoja mama się zgodziła - powiedział do przybijając mi piątkę. Na obóz w środku szkoły?
- Ale brahu szkołę mamy? - powiedziałem nie, żebym był kujonem. Lecz nie chce kolejnego roku nawalić. Już raz siedziałem zresztą on również. 
- Ok kiedy się budą przejmujesz. Dalej pakuj się - widział, że nie jestem za bardzo za obozem więc dodał - Będą tam ślicznotki, które nie słyszały jak grasz - lubię grać przed nowymi twarzami. On o tym dobrze wiedział.
- Okej masz mnie. Oli pomożesz mi się spakować - spytałem kuzynki.
- Jasne - odpowiedziała. Spakowaliśmy dwie walizki i wziąłem gitarę w pokrowiec. W jednej się znajdowały ubrania. Drugiej mniejszej były książki, których jeszcze nie przeczytałem, a miałem je na swojej liście oraz kilka płyt moich idoli. Oczywiście laptop i sprzed do niego. Okej mam wszystko bez czego nie mógłbym żyć.
- Trzymaj się młoda. Wyślę ci pocztówkę - powiedziałem do niej. Ona uwielbiała zbierać pocztówki z różnych miejsc. Wyszedł z pokoju w dole ciągle było słychać krzyki. 
- Masz wyjdziesz tylnymi drzwiami - dałem mu wszystkie walizki. Nie chciałem, żeby wujek je widział. Ponieważ nie mógłbym jechać. On nigdy na nic mi nie pozwał. Lecz ja zawsze miałem go gdzieś. Zszedłem na dół i podszedłem do mamy.
- Papa to jadę - powiedziałem do niej, a ona spojrzała na mnie ciepło i powiedziała.
- Pa trzymaj się i nie rób głupot - powiedziała do mnie, a ja szybko wyszedłem. Przed domem stał samochód. 
- Od kiedy masz prawko. Nie odzywaj się. Nawet się nie pochwaliłeś - ja mówiłem mu wszystko, a on ukrywa taką rzecz przed de mną.
- Jak tam chcesz przed nami długa droga - powiedział do mnie. Rzeczywiście była długa droga. Gdzie my jedziemy na drugi koniec kraju. Czy co? Po drodze znużyło mnie i zasnąłem jak małe dziecko. 
- Hej. Obudzi się śpiochu - powiedział do mnie Arek. Jesteśmy na miejscu. Wyszedłem z samochodu i poszedłem za nim. Ciekawe czemu nie wiedzie. No cóż widocznie woli mi do kopać i kazać iść kawał przez las. Wziąłem jedną walizkę i pokrowiec, a on drugą moją walizkę. 
- Nie masz żadnych ubrań. Nie licz, że coś pożyczysz od de mnie - powiedziałem do niego.
- Nie martw się będę miał co się ubrać - czemu naglę mówi szyframi. Szedłem za nim aż zobaczyłem ludzi. Byli ubrani jak żołnierze. Na jaki obóz on mnie zabrał. Jednak są plusy będę mógł poćwiczyć strzelanie z łuku pod oświadczonym okiem.

środa, 6 listopada 2013

Bądź pozdrowiony Williamie War, Synu Apolla, Boga Słońca

Notatka od pomocniczki adminki!

Kochani!

BARDZO WAS PRZEPRASZAM ZA BRAK OPOWIADAŃ Z MOJEJ STRONY(KATA,LAURELI,DRACO)  I ZA TO ŻE NIE WKLEJAM NIEKTÓRYCH
ALE NADZWYCZAJNIE W ŚWIECIE NIE MAM NA TO CZASU...
TEN MIESIĄC JEST DLA MNIE SZCZEGÓLNIE PRACOWITY,WIĘC WYBACZCIE
ZA MOJE NIEOBECNOŚCI

POZDROWIONKA DLA HEROSÓW

POMOCNICZKA ADMINKI!

Bal średniowiecza -ALISON I CHRIS

ALISON

Kiedy dowiedziałam się o balu. Była w siódmym niebie. Uwielbiam bale. Ja po prostu je ubóstwiam. Przecież nie ma nic lepszego od nich. Przed balem w raz ze swoimi przyrodnimi rodzeństwem szykowaliśmy sale na bal. Kasandra wiedziałam jak ma to wyglądać i surowa nas pilnowała, żeby wszystko była przepiękne. Mam nadzieję, że bogom i herosom się spodoba. Ponieważ mi się bardzo podoba. Mogłabym tu zostać na zawsze. Już widzę oczami wyobraź jak pary tańczą walca. Kiedy sala była gotowa. Kasandra powiedziała, że teraz jesteśmy wolni. Wychodziłam z bratem sali.
- Albo mi się wydaję albo jeszcze cię nie zaprosiłem na bal - powiedział Chris. Patrząc na mnie.
- Przecież to oczywiste, że pójdę z tobą - powiedziałam do niego. W końcu zawsze idziemy razem. Nawet jak każdy z nas ma inną parę. Po prostu w naszym towarzystwie czujemy się najlepiej. On jest dla mnie aniołem stróżem. Ponieważ zawsze jest przy mnie. Myślałam, że to oczywiste dla niego że idziemy. Może on chciał iść z kim innym, a zaprasza mnie tylko dla tego, żeby nie zrobić przykrość. Nie ważne... To mój brat.
- To jesteśmy umówieni - powiedział z uśmiechem.
- Chris pomożesz mi się na bal uczesać? Myślę o tej fryzurze, którą mi zrobiłeś na urodziny - patrzyłam przenikliwe na brata. Próbując przejrzeć jego myśli.
- Spoko. Musimy zacząć od razu, bo wiesz ona wymaga więcej pracy - powiedział do mnie tak się cieszyłam, że się zgodził rzuciłam mu się na szyję. Będę najpiękniejszą dzięki nie mu. Ponieważ on jest najlepszym fryzjerem jakiego znam. Poszliśmy do mojego pokoju. Chris od razu zaczął czesać moje długie włosy. Miał rację trzy godziny później moja fryzura była gotowa. Nie mogłam się jej napatrzeć. (link) Takiej fryzury nawet pozazdrościła by księżniczka. Ciekawe kto je czesał? Nie wiem może kiedyś się dowiem tego. Ubrałam swoją sukienkę, a Chris poszedł założyć garnitur. Spojrzałam w lustro czegoś mi tu brakowało. Podeszłam do torby i wyjęłam kolie, którą dostałam od babci. ( link ) Założyłam ją na szyję i raz jeszcze przyjrzałam się swoim odbiciu. Teraz mogę iść na bal. Nie! Na każdy bal wypadało by założyć kotyliony. Usłyszałam pukanie, a później wszedł Chris.
- Co to za mina wyglądasz przepięknie - powiedział do mnie.
- Nie mam kotyliony - powiedziałam do niego w tedy on wyciągnął z kieszeń.
- Zrobiłem ja dzisiaj mam nadzieję, że mogą być - (link) podałam mu dłoń ten kwiat był wykonany z bibuły, Również sobie zrobił podobny. Najpierw zawiązał mi na dłoń. Teraz jestem już naprawdę gotowa na bal. Pomogłam mu włożyć jego różyczkę do kieszonki.
- Gdzie ja znajdę takiego chłopaka jak ty? - spytałam się go zawsze ma głowę pełno pomysłów. Wie jak poprawić mi humor.

CHRIS

Uśmiechnąłem się do niej. Odpowiedzieć była prosta.
- Miej szeroko otwarte oczy, a znajdziesz. Tylko proszę nie zakochuj się szybko - powiedziałem do niej. Po chwili dodałem - To jak idziemy na bal?
Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Za którego mogłem zabić. Lubiłem jak się uśmiecha.
- Oczywiście chce zatańczyć walca - powiedziała do mnie. Nic chyba bardziej nie sprawiało jej radość niż taniec. Moja mała siostrzyczka. Poszliśmy na bal. Już było trochę osób. Każda dziewczyna miała suknię wyjętą niczym z średniowiecza. Jeszcze nikt nie tańczył.
- Chodzi zatańcz ze mną - błagała mnie. Jednak ja nie chciałem pierwszy. Jednak Kate z Jack zaczęli tańczyć jako pierwsi. Ulżyło mi i skinąłem siostrze, że teraz mogę tańczyć.


P.S Przepraszam że tak długo czekaliście,niestety miałam mało czasu i nie mogłam wstawić:C

wtorek, 5 listopada 2013

Od Anastazij - Bal Średnoiwiecza

Wszyscy się rozeszli, żeby przygotować się do balu. Ja również poszłam do swojego domku. Przyjrzałam się sukience nie była taka zła. Dobrze, że nie różowa. Nie cierpiałam tego koloru. Przecież on jest idiotyczny. Kiedy myślę o tym kolorze widzę jakąś małą dziewczynkę, która mama zmusza do noszenia go ponieważ wydaję się słodki. Tak jasne jak jakiś kolor może być słodki. Okej za bardzo rozmyśliłam na temat koloru. Przecież nie długo przychodzi Austin. Usiadłam przed lustrem. Boże jak ja nie lubię bawić się włosami. Jednak to jest bal, a nie pozwolę nikomu siebie uczesać. [ fryzura ]. Kiedy udało mi się uporać z moim włosami. Przyjrzałam się swojej fryzurze. Nie jest najgorzej. Prosta ale ładna. Teraz pora ubrać sukienkę. Czemu nie można iść na bal w spodniach. Nie znoszę ubierać sukienek, spódniczek itp. Po prostu to nie dla mnie. Wole spodnie i do tego bluza z kapturem. Mój przyrodni brat mówił mi, że jestem chłopczycą. Może taka właśnie jestem. Jednak na pogrzeb mamy ubrałam sukienkę. W końcu to była jej ostatnia wola. Zawsze miałam z nią dobre stosunki. Daleko było nam do zostania przyjaciółkami ale jednak mogłam na niej zawsze polegać. Poczułam jak spływa łza po policzku szybko ją wytarłam. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam ja za nimi stał Austin. 
- Jesteś już gotowa? - spytał się mnie. 
- Jasne tylko ubiorę buty - usiadłam na łóżku założyłam buty. Te których przyszłam do tego obozu. Chciałam, żeby jakaś cząstka mamy była ze mną. Te buty kiedyś należały do niej. - Okej możemy już iść - powiedziałam do niego. Poszliśmy na sale, którą szykowały dzieci Afrodyty. Wyglądała zdumiewająco. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu ona była super. Jakbyśmy cofnęli się w czasie do średniowiecza. Zauważyłam, że na balu są wszyscy od bogów, nauczycieli do herosów, satyrów. Nie wiedziałam co mam myśleć. Na chętniej bym zawróciła i wróciła do swojego pokoju. Ponieważ ten bal nie wyglądał na zwykły tylko na jakąś uroczystą uroczystość. Cofnęłam się o krok.
- Nie to nie dla mnie... Nie mogę tak po prostu się bawić... Przecież kilka dni temu pochowałam mamę - zaczęłam się tłumaczyć. Jednak Austin nie puszczał mojej dłoń. 
- Przecież możesz wejść nie musisz chodzi na czarno. Wystarczy że nie zapomnisz o niej. Ona ciągle żyję tutaj - dotknął mojej klatki piersiowej tam gdzie miałam serce. Dla czego jest dla mnie taki miły przecież ledwo mnie zna.
- To trudne - powiedziałam do niego.
- Wcale nie uśmiechnij się podnieś głowę do góry, a troski zostaw za tymi drzwiami - powiedział Austin. Postanowiłam, że wejdę ale tylko na chwilę. Przy pierwszej okazji ucieknę jak kopciuszek
.

sobota, 2 listopada 2013

Od Lili do Draco- Bal średniowiecza

Poszłam szykować się na Bal, każdy pewnie myśli że dziewczyny muszą cię solidnie przygotować, co jest prawdą o ile nie przyjaźnisz się z dziećmi Afrodyty. One potrafią zrobić cie na bóstwo w 5 minut. Zawsze jeśli chodzi o jakąś imprezę ufam tylko Kasandrze. Właśnie weszła do mojego domku, gdy rozczesywałam włosy i siedziałam w zwykłych ubraniach. Oczywiście jak przystało na córkę bogini piękności. Przyszła do mnie już gotowa.(Strój Kasandry).
-Ty jeszcze nie gotowa?
- Przeczesz miałaś mi pomóc i zaczekać aż przyjdziesz...- powiedziałam
- No to bierzemy się do roboty!- Zaczęła pomagać mi włożyć suknię, trochę było w niej cackania z sznurkami.- ok teraz usiądź i bierzemy się za włosy, siadaj. Posłusznie wykonałam polecenie, jeszcze mi zasłoniła lustro, mała wredna lisica... Upinała mi włosy chyba z 20 minut.
- ile jeszcze? zraz będzie bal...
- Nie marudź, wiem że rzadko umiesz usiedzieć w miejscu- powiedziała.- już.- odkryła lustro, a ja siebie nie poznałam...- teraz wygadasz jak perska księżniczka...- totalnie odjęło mi mowę... Dużą część fryzury były włosy spięte z tyłu w wysoki kok, jedynie trochę włosów z przodu zostały nie spięte. Miałam na twarzy ledwo widoczny makijaż.Nagle rozległo się pukanie do drzwi, spojrzałam na godzinę- no idź bo sama do niego pójdę...
Wstałam i otworzyłam drzwi, stał tam Draco. Patrzył się na mnie jak ciele w malowane wrota... Wyszłam z domku. Chyba efekt był zdumiewający. 
- Idziemy?
Draco?


C.D Draco

Lili wyglądała jak zwykle ślicznie,no cóż,szczerze byłem zaskoczony.
Wziąłem ją za rękę  i udaliśmy się na bal.
Sala była pięknie przyozdobiona,masa ludzi no i przy górze sali bogowie.
Grała muzyka,a ja podszedłem do stołu by wziąć przekąskę.Podeszła do mnie Lili
I ciągnęła na środek sali,żeby zatańczyć.Stanąłem w miejscu,popatrzyłem na nią i powiedziałem
-O nie,nie zatańczę pierwszy
-Czemu?
-Bo po prostu nie chcę -warknąłem z przeciągiem i wróciłem w koniec sali
-ehhh,to jest bal,a nie restauracja,tu się tańczy a nie je
-trudno -burknąłem
-ehhh,to chociaż chodź do przyjaciół
Ta oferta bardziej mi przystała więc udałem się za nią.
Na środku pojawili się Jack  z Katą i zatańczyli.Ehh,Katarina gdyby nie była taka zadziorna od początku przepuścił bym to i patrzył.Ale nie,mam honor.Złapałem Lili z rękę i wyszliśmy na środek tańczyć.
Wszystko aż do końca wieczoru było przecudne.Bal,Lili i reszta ozdóbek...