Cały dzień mnie wszyscy omijali, czemu? Nie wiem... ale zrobiłam focha na cały świat i rzuciłam zaklęcie niewidzialności, chodziłam sobie po plaży. Uznałam to za dobrą okazje żeby się urwać z obozu. Oczywiście nie obyło się bez przekupstwa niektórych pegazów, ale wydostałam się z tego szalonego miejsca. Zadowolona zrobiłam się widzialna i poszłam na zakupy. Dostałam pewną informacje od Kasandry że będzie organizowany nowy bal z okazji czegoś tam. Nie pamiętałam ale wiem ze trzeba mieć suknie z motywem śnieżynek , a no tak ... przypomniałam sobie z jakiej okazji, Chione przybywa do obozu świętować urodziny z swoimi dziećmi... Ruszyłam w stronę postoju taksówek, do którego mamy kawał drogi z obozu. Szłam może jakieś 2 godziny szybkim marszem. Wsiadłam do jednej z taryf.
- Manhattan, centrum.- powiedziałam do kierowcy.
- Dobrze.- i ruszyliśmy w stronę Nowego Yorku. O bogowie, jak ja dawno nie byłam w mieście... Nie widziałam Mamy, muszę ją spotkać.
- 53$ i 79 centów. - podałam mu kwotę 60$.
- reszty nie trzeba. Miłego dnia! - powiedziałam wysiadając i ruszyłam w stronę sklepów. Weszłam do fryzjera.
- Witaj moja droga! - powiedziała mi kobieta. Która właśnie siedziała obok mnie na fotelu. Niestety, albo stety znałam tę kobietę
- dzień dobry Afrodyto, co cię sprowadza do Nowego Yorku? Zakupy?
- Tak, zakupy po prostu uwielbiam zakupy... Jak tam w obozie?
- Wszyscy mnie omijają szerokim łukiem i ogółem nic ciekawego. A u ciebie, Afrodyto?
- mów mi na ty, ok?
- Dobrze jak sobie życzysz.
- Świetnie. No to co wybierzesz się ze mną na zakupy po świecie.
- po świecie?
- Tam gdzie najnowsze ciuchy tam jestem więc?- wiedziałam że tej bogini nie wolno odmawiać.
- Z miłą chęcią.-opowiedziałam i ruszyłyśmy w turne po sklepach. Byłyśmy wszędzie Paryż, Londyn, Japonia, Indie, Holiwood, Berlin, Dublin, Rzym, Wiedeń, Zurych i inne miasta których nie spamiętałam... Wyszłam naprawdę z DUŻYMI, poprawka- OGROMNYMI zakupami. Wróciłam do obozu gdzieś wieczorem, a w obozie było dziwnie pusto... Znowu zrobiłam się niewidzialna. A co mi tam. weszłam do swojego domku. Słyszałam tylko jak Kasandra mówi że idzie. Ona mnie zazwyczaj rozpoznaje po krokach, mówi że mam bardzo charakterystyczne kroki. i nagle wchodzę ciemno. Zapalam światło i ...
- NIESPODZIANKA!!!- czły obóz w moim domku się znalazł, ale to nie było najlepsze, ich miny gdy zobaczyli że mnie nie widać... były obłędne.
- No i co mówiłaś że idzie Kasandra!- powiedziała Lauren.
- bo szła, chyba że...
- Daj mi tego zwierzaka..
-po co?
- zobaczysz.- podeszła do drzwi gdzie stałam i wyciągnęła tego pieska przed siebie. Wiedziała ze mam uczulenie na psią sierść...
- Apsiiik... Ty mała wredna istoto wiesz że jestem uczulona na sierść psów!!!- powiedziałam stając się widzialna ze wszystkimi zakupami...
- Gdzieś ty była?- spytała patrząc na moje torby...- Zgaduje ze to była moja matka...
- Tak, Apsikkkk.. weź go bo się na śmierć zakicham...- powiedziałam i natychmiast go odłożyła daleko ode mnie.- co to za okazja?
- To ty nie wiesz?
- Sama powiedziałaś do mnie, że mam pamięć rybki akwariowej więc.... powiecie mi czy nie?
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz