Nie mogłem w nocy spać. Co zamknąłem oczy miałem ten koszmar. Nie wiem co on oznacza. Szczerze nie chce wiedzieć. Ponieważ jak mówiła babcia Krystyna każdy sen ma jakieś znaczenie. Ujawnia nam przyszłość, przeszłość lub nasze pragnienia. Wole nie wiedzieć co ten oznacza. Rozejrzałem się po moim małym pokoju ale przytulnym.[Pokój] Moja mama pracuję w muzeum jej zdaniem jest tworzenie wystaw. Bardzo lubi tą pracę. Jednak to nie było jej marzeniem. Chciała zostać projektantem wnętrz ale z mojego powodu musiała zrezygnować swoich marzeń. Więc zamieszkała ze swoim bratem nieudacznikiem i jego córką. Wujek kiedyś był inny. Lecz po tym jak jego żona zmarła przy poradzie stoczył się na dno. Zaczął pić, uprawiać hazard oraz już nie był tym samym człowiekiem. Kiedy patrzyłem na niego czułem współczucie, żale oraz bezsilność. Nie wiedziałem jak mogłem mu pomóc. Bolało mnie to jak coraz bardziej spada przepaść. Moja mama nie umiała mu odmówić pomocy. Przyjęła ich pod swój dach. Oliwia zastąpiła matkę. Jednak ciągle opowiadała małej jaka była jej mama. Jak była mała można było jej wmówić wszystko lecz teraz jest starsza widzi co się dzieję. Chcieliśmy pomóc im. Więc założyliśmy zespół. Ona tańczy ja śpiewam i gram na gitarze. Jesteśmy ulicznymi artystami. Wracając do obecnej chwili wziąłem swoją ulubioną gitarę. Zacząłem grać nie patrząc na nuty. Po prostu grałem melodie, która siedzi we mnie. Było trochę niej smutku, strachu oraz nadzieję. Zatopiłem się całkowicie w niej. Nie wiedziałem nawet kiedy weszła Oliwia o jej obecność dowiedziałem się kiedy dotknęła mojego ramienia. Przerwałem grę i spojrzałem na nią.
- Co tam młoda? - spytałem się jej z uśmiechem na twarzy.
- Przyszedł twój kolega. Rozmawia z mamą... Zagrasz coś mi? - spytała się mnie nie śmiało. Uśmiechnąłem się do niej ciepło i zacząłem grać jej ulubioną melodię. Kiedyś mi powiedziała, że ona kojarzy się jej z matką. Mnie niczym po prostu to zwyczajna piosenka. Kiedy grałem na jej twarzy pojawił się uśmiech. To był najpiękniejszy uśmiech dla mnie. Nic nie równało się z jego wartością. Usłyszeliśmy jakiś hałas z doły. Westchnąłem wiedziałem co to oznacza. To, że wujaszek wrócił do domu. Po chwili wszedł Mój kolega Arek. Chodzi miał on na imię Arkadiusz. Jednak wołałem na niego Arek. Ponieważ tam tę postarzało go.
- Stary pakuj się jedziemy na obóz. Twoja mama się zgodziła - powiedział do przybijając mi piątkę. Na obóz w środku szkoły?
- Ale brahu szkołę mamy? - powiedziałem nie, żebym był kujonem. Lecz nie chce kolejnego roku nawalić. Już raz siedziałem zresztą on również.
- Ok kiedy się budą przejmujesz. Dalej pakuj się - widział, że nie jestem za bardzo za obozem więc dodał - Będą tam ślicznotki, które nie słyszały jak grasz - lubię grać przed nowymi twarzami. On o tym dobrze wiedział.
- Okej masz mnie. Oli pomożesz mi się spakować - spytałem kuzynki.
- Jasne - odpowiedziała. Spakowaliśmy dwie walizki i wziąłem gitarę w pokrowiec. W jednej się znajdowały ubrania. Drugiej mniejszej były książki, których jeszcze nie przeczytałem, a miałem je na swojej liście oraz kilka płyt moich idoli. Oczywiście laptop i sprzed do niego. Okej mam wszystko bez czego nie mógłbym żyć.
- Trzymaj się młoda. Wyślę ci pocztówkę - powiedziałem do niej. Ona uwielbiała zbierać pocztówki z różnych miejsc. Wyszedł z pokoju w dole ciągle było słychać krzyki.
- Masz wyjdziesz tylnymi drzwiami - dałem mu wszystkie walizki. Nie chciałem, żeby wujek je widział. Ponieważ nie mógłbym jechać. On nigdy na nic mi nie pozwał. Lecz ja zawsze miałem go gdzieś. Zszedłem na dół i podszedłem do mamy.
- Papa to jadę - powiedziałem do niej, a ona spojrzała na mnie ciepło i powiedziała.
- Pa trzymaj się i nie rób głupot - powiedziała do mnie, a ja szybko wyszedłem. Przed domem stał samochód.
- Od kiedy masz prawko. Nie odzywaj się. Nawet się nie pochwaliłeś - ja mówiłem mu wszystko, a on ukrywa taką rzecz przed de mną.
- Jak tam chcesz przed nami długa droga - powiedział do mnie. Rzeczywiście była długa droga. Gdzie my jedziemy na drugi koniec kraju. Czy co? Po drodze znużyło mnie i zasnąłem jak małe dziecko.
- Hej. Obudzi się śpiochu - powiedział do mnie Arek. Jesteśmy na miejscu. Wyszedłem z samochodu i poszedłem za nim. Ciekawe czemu nie wiedzie. No cóż widocznie woli mi do kopać i kazać iść kawał przez las. Wziąłem jedną walizkę i pokrowiec, a on drugą moją walizkę.
- Nie masz żadnych ubrań. Nie licz, że coś pożyczysz od de mnie - powiedziałem do niego.
- Nie martw się będę miał co się ubrać - czemu naglę mówi szyframi. Szedłem za nim aż zobaczyłem ludzi. Byli ubrani jak żołnierze. Na jaki obóz on mnie zabrał. Jednak są plusy będę mógł poćwiczyć strzelanie z łuku pod oświadczonym okiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz