Miałem właśnie lekcje Historii z moim ojcem, kiedy do klasy wszedł jakiś chłopak. Wyglądało na, że mój tata go zna bo wyszedł wraz z nim. Później mnie zawoła, żebym wyszedł do nich i mam się spakować. Mi tam pasowało ponieważ następna lekcja to fizyka, a jej nie lubiłem.
- Austin musisz jechać z nim. Zadzwonię do gosposi i powiem, żeby spakowała cię. Nie martw się to tylko obóz gdzie się nauczysz jeszcze więcej niż teraz i poznasz nowych ludzi - powiedział mój tata. Nie wiedziałem co jest granę. Jednak zawsze go słuchałem. Byliśmy tylko my dwaj. Traktuję go bardziej jak kumpla niż ojca.
- Dobrze, a co z szkołą? - zawsze mi mówił, że muszę do niej chodzi. Teraz sam każe mi jechać do jakiegoś obozu. Nie wiedziałem czemu.
- Nie martw się wszystko załatwię - powiedział do mnie i klepnął ramię robił tak zawsze jak nie chciał, żebym zadawał więcej pytani. Czyli kiedy pytałem o mamę.
- To cześć - nie wiedziałem co mam powiedzieć. Tylko to przyszło mi do głowy. Poszedłem z chłopakiem do samochodu. Otworzył mi drzwi w środku była jakaś dziewczyna. Później sam usiadł i powiedział, że teraz możemy jechać do obozu. Po drodze odebrałem swoje torby z pod domu. Czekała już Maria z nimi za mną. Pomogła mi schować do bagażnika.
- Kim wy w ogóle jesteście? - spytałem ich. Dziewczyna siedząca obok mnie na tylnim siedzeniu spojrzała na mnie jednak nic nie mówiła przez jakiś czas.
- Nazywam się Anastazja, a to satyr Simon - powiedziała nie patrząc na mnie tylko w okno. Uczono mnie, że tak okazuję się brak zainteresowaniem rozmówcą.
- Że niby kto? Jaki satyr? - powiedziałem dziewczyna się zaśmiała pod nosem. Co mnie wkurzało? W końcu Simon się odezwał.
- Satyr nie bój się nie skrzywdzę cię - powiedział do mnie spokojnie jak do małego dziecka. Według niego ile mam lat? Cztery? To się pomylił jesteś trzy razy starszy.
- Skoro ty jesteś satyrem to co ja tu robię - powiedziałem do nich. Nie wiedziałem czemu miałem się zadawać jakim mitologicznym satyrem. Skoro jestem zwyczajnym chłopakiem.
- Jesteście herosami, półbogami , mieszańcami… Nazywajcie to jak chcecie - powiedział do nas czyli. Dziewczyna spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Że kim niby?! - powiedziała. Chciałem powiedzieć to samo ale nie takim tonem jak ona. Był on jadowity tak jakby chciała zabić tym pytaniem.
- O nie. Niczego mi nie wmówicie. Nie jestem jakimś mieszańcem czy herosem. Musieliście mnie z kimś pomylić - odpowiedziałem. Nie dam w sobie niczego takiego wmówić. Gdybyśmy nie jechali wysiadłbym z samochodu. Satyr spojrzał na dziewczynę i powiedział.
- Jeden z twoich rodziców był bogiem. Sądząc, że twoja śmiertelna matka umarła, bogiem był twój ojciec. A raczej jest. U ciebie to twoja matka jest bogiem. Jak myślicie czemu ich nie znacie?
- Dobra, załóżmy, że ci wierzę. Więc gdzie nas zabierasz? - powiedziałem do satyra.
- Mów za siebie - powiedziała do mnie dziewczyna. W ogóle jak ona ma na imię. Dlaczego jest taka wredna. Przecież nic jej nie zrobiłem.
- Do Obozu Herosów. Tam będziecie bezpieczni - powiedział satyr nie komentując zachowania dziewczyny.
- Wiesz kim jest mój ojciec? - spytała dziewczyna. Właśnie też chce wiedzieć kim jest moja mama. Całe życie się zastanawiałem. Czemu jej nie ma przy mnie.
- Nie, niestety, ale mogę się założyć, że twój ojciec uzna cię już jak wkroczymy na teren obozu - powiedział satyr
- Aha - odpowiedziała nie wyglądała na zadowoloną.
- Traficie do obozu akurat na BITWA O SZTANDAR oraz na BAL. Musicie kogoś zaprosić. Nie muszę mówić chyba, że panowie proszą panię - spojrzałem na dziewczynę wydawała się w ogóle nie zainteresowana tym co będzie.
- Tak w ogóle jestem Austin. Nie znam nikogo w obozie. Może byś ty poszła na bal ze mną - nie wiedziałem czy się zgodzi. Nie chce stać jak ten kołek. Prędzej bym nie poszedł w ogóle. Dziewczyna spojrzała na mnie.
-Anastazja. Tylko jako znajomi i że muszę z kim iść. Więc sobie niczego nie wyobrażaj. Jasne - powiedziała do mnie.
- Jak słońce - odpowiedziałem do niej. Super! Jednak mam parę, która może mnie zabić.
Minęło kilkadziesiąt minut i wylądowaliśmy przed obozem. Gdy weszliśmy na jego teren. Słońce miało już się ku zachodow.
- Idzie do domku 11 tam dostaniecie dowiecie się wszystkiego - powiedział do nas. Dając na mapę... Ja prowadziłem jednak nie miałem orientacji terenie. Jednak się nie przyznałem do zatrzymałem się któryś raz.
- Nie mówi że się zgubiliśmy - powiedziała do mnie Anastazja. Chciałem zaprzeczyć.
-Witajcie w obozie Herosów,kim jesteście?-powiedziała która przed pojawiła się jakaś dziewczyna. Odsunąłem się od niej pociągając za sobą Anastazję.
-no tak,ja jestem Katarina,córka Nemesis bogini zemsty - nie wiedziałem co powiedzieć. Anastazja również, bo ile razy ktoś naglę pojawia się przed tobą.
-ok...więc kim wy jesteście,bo zwykłe ludzki dzieci się tu by nie dostały... - dodała Katerina.
- Jestem Anastazja. Wiesz gdzie jest domek 11 mamy się dowiedzieć kto jest naszym boskim rodzicem. Ale oczywiście on się zgubił - powiedziała Anastazja wyrywając się mi.
- Nie zgubiłem się... - zaprzeczyłem. - Jestem Austin - przestawiłem się po chwili.
Anastazja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz