-ach...Lili,Draco to jest Jack- powiedziała Katrina
- Hej- powiedziałam nieśmiałe.
- to ty jesteś tą która obroniła Katę sprzed śmiercią, wielkie dzięki.
- to nic takiego, chodźcie musimy odstawić Draca do jego domku.
- ale ja nie chce- Powiedział Draco, który o mało nie upadł.
- tak Draco nic ci nie jest... Idziemy i to bez marudzenie - powiedziałam.
Szliśmy parami ja z Drackiem, uważając żeby się nie wyłożył po drodze, a Kata z Jackiem, którzy miło sobie gadali. Dotarliśmy do domku Aresa, obrazu zaczęły się obelgi na mój temat typu bo ja jestem taka i owaka.
- zamknijcie się i to już - powiedział Draco razem z Katą.
- spokojnie ja się już przyzwyczaiłam
- słyszeliście tą wariatkę, och zaraz tylko kto cię będzie pilnował jeśli twój ojczulek został porwany, och jakie to przykre.
No nie wytrzymam taki idiota będzie mi dokuczał o nie... całe szczęście ze trzymał butelkę wody w rękach. Zakupiłam się i woda zaczęła krążyć po butelce tworząc wir który eksploatować wprost na twarz tego idioty.
- Jeszce się do igrasz Lili - wyszedł z domku.
- ej patrzycie się na mnie jak bym była niebieska, no co zasłużył sobie na to.- powiedziałam.
- jak ty to zrobiłaś- spytał się Jack
- no wiesz nasza kochana Lili jest córka Posejdona- powiedziała kata.
- a twoim boskim rodzicem jest?- spytał Draco
- domek 12
- twoim ojcem jest Dionizos. Bóg wina, to masz z decyzją przechlapane bo jest dyrektorem obozu.-Powiedziałam
<kata?Jack?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz