-powiedz że nie umiesz poprosić,Lili,to nic wielkiego
Bardzo nie chciałam żeby nic się nikomu nie stało , bo ja zawsze miałam poczucie winy. Zawsze tak było i raczej nigdy to się nie zmieni. Ja po prostu tak się boję, nie ze strachu utrata przyjaciół jest dla mnie bardzo bolesna, w szczególności że ja zawsze robię jakieś problemy, a teraz tak bardzo nie chciałam. W końcu miałam jakieś miejsce gdzie jestem uznawano normalnie i nie wrzeszczą na cały korytarz ' Zobaczcie idzie ta wariatka Lili', 'O nie! ten nauczyciel to jakiś potwór!'.
- Ja... ja nie potrafię... wyszłam z pokoju i wskoczyłam do wody. Nagle otoczyły mnie nimfa wodna
- Cześć, ty musisz być Lili, masz oczy po ojcu.
- Że co? Skąd ty wiesz jak mam na imię?
- My Najdy, bardzo się interesujemy dziećmi naszego Pana Posejdona, choć nie należymy do jego orszaku...
- poczekaj chwilę, ty jesteś Najdą tego jeziora?
- Tak, och jaka ze mnie gapa nie przedstawiłam się, jestem Melania.
- aha... to ja już może pójdę...nie będę ci przeszkadzać - zauważyłam że plecie coś z alg
- Och nie nie przeszkadzasz kochana. Powiedz mi co cie dręczy.
- Ja ja nie umiem się przyznać do...
- Ach rozumiem, twój ojciec kiedyś powiedział że morze nie lubi więzów co jest bardzo trafne do ciebie moja droga.
- Do mnie?
- tak, widzisz chcesz wziętość cała odpowiedzialność na siebie i nie chcesz żeby inni narażali za ciebie karku. Jesteś bardzo podobna do ojca. A teraz czy mogła byś mi pomóc. Widzisz tamten krzak wodorostów, zerwij je dla mnie.
- Dobrze.- Podpłynęłam i zauważyłam coś na dnie jaką szkatułkę. Zerwałam wodorosty i wzięłam ze sobą szkatułkę.-Co to jest?
- A to, sama nie wiem kiedyś to tu wrzucił i od tąd tu leży.
- proszę, o te wodorosty ci chodziło?
- Tak, dziękuje.
- A czy mogę...
- to zabrać, alez oczywiscie moja droga oczyszcisz trochę to jezioro, to było by wspaniałe.
- Dziękuje, chba muszę juz wracać.- Spojrzałam do góry i zobaczyłam kleczącą na kajaku Katrinę, wołającą moje imię, Draco tez tam był. Oboje mnie szukali.
- idz juz duzo czasu spędziłaś pod wodą przynajmniej 3 godziny, ach ten czas szybko leci... Odwiedzisz mnie czasem ?
- obiecuje ze nie długo.
- Żegnaj.
- Do widzenia- Zaczełam płyąć w strone pomostu. Wynuzyłam się i stanełam na pomoscie sucha w tej samej chwili zauwarzyła mnie katrina.'No to juz po mnie...'
<Katrina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz