Prawdziwy świat jest tam, gdzie są potwory.
Dopiero tam przekonujesz się, ile jesteś wart...
Zostań jednym z nas i przeżyj swoją własną przygodę!

czwartek, 29 sierpnia 2013

Od Rhiny do Katy i Lili

 -A masz jakieś imię? - spytałam ciągnącego mnie za rękę satyra.
-Tak,jestem David - odpowiedział - Ale to nie czas na uprzejmości, bo czuje coś w pobliżu.
Jak na zawołanie zza drzewa przed nami wyszły dwa ogromne psy. Faun przyłożył palec do ust nakazując ciszę.
-Ogary. Kierują się głównie słuchem i węchem - szepnął. Zastygłam w bezruchu. Jesteśmy w środku lasu i mamy niepostrzeżenie przejść koło tych ogromnych potworów? Jasne, czemu nie ~pomyślałam.
-Ty idź na lewo, a ja pójdę na prawo - powiedział.
-Dobra.
Ogary zastrzygły uszami, a ja ruszyłam powoli w lewo. Całe szczęście, że szliśmy pod wiatr. Przeszłam za stworzenia i spojrzałam na Davida, który uśmiechał się. Wtedy do mnie dotarło. Zaczęłam machać rękoma wskazując siebie, jego, ogary i nos. Chyba zrozumiał, bo mina mu zrzedła. W momencie gdy wycofywaliśmy się, psy podniosły łby i zaczęły wąchać powietrze.
-Uciekamy - krzyknęłam i rzuciłam się do biegu. Teraz nasz zapach był doskonale wyczuwalny. Spojrzałam za siebie i serce podeszło mi do gardła. Ogary były może z 5 metrów za mną. Tylko mną. Pół-kozłem się nie przejmowały.
-David - wrzasnęłam na całe gardło. Nikt mi nie odpowiedział. Jakaś bariera, ochrona. Cokolwiek ~ myślałam intensywnie. Nagle dostrzegłam satyra stojącego koło wysokiego drzewa. Ponaglał mnie. Jeszcze mu było mało. Za mną dało się słyszeć stłumione piski. Odwróciłam się i zobaczyłam jak ogary osuwają się po niewidzialnej ścianie.
 -Rhino, chodź tu natychmiast - zażądał Satyr. Obok niego stała teraz ciemnowłosa kobieta i centaur. Podeszłam do nich i razem przeszliśmy obok sosny. Moim oczom ukazał się niezwykły widok.
- Witaj w Obozie Pół-krwi, Rhino Deer. Jestem Chejron - powiedział centaur. Kobieta pogładziła mnie po włosach, a potem odeszła między drzewa. Chejron wytłumaczył mi wszystko, dał mapkę i poszedł. Rozejrzałam się w poszukiwani satyra, którego miałam zamiar ochrzanić, lecz on magicznie wyparował. Postanowiłam iść przed siebie. Gdy przechodziłam koło małego lasku, usłyszałam dźwięk naciąganej cięciwy. Zaciekawiona odgarnęłam liście i zobaczyłam dziewczynę, do której ktoś mierzył z łuku. Nie myśląc rzuciłam się na nią. Chwile pogadałyśmy, a potem poszłyśmy do Wielkiego Domu. Po wizycie w sali szpitalnej nieco się otrząsnęłam z rozmyślań o Artemidzie. Potem poszłyśmy z Lili i dwoma chłopakami do domku Aresa. W drodze wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli. No, po tym maratonie przez las pewnie wyglądałam aż nadto ciekawie.
-Masz zobacz to... - Lili podała nam karteczkę. Zerknęłam na nią.
-Heh spoko.Nie wiecie może gdzie mogę znaleźć nowe ciuchy? - spytałam.
-Chodź do domku Afrodyty. Tam na pewno coś mają - powiedziała Kat z dziwny uśmiechem.
-Też z wami idę - wtrąciła Lili. Chwilę później stałyśmy przed domkiem z różowymi firankami.
 -Nie wiem czy to był dobry pomysł - wyraziłam swoją opinię. Nagle z domku wyszedł korowód dziewcząt. Dwie z nich złapały mnie za ręce, a reszta szła w niby obstawie. Posłałam w stronę pokładających się ze śmiechu Katy i Lili bezgłośne 'Help'. Kasandra posadziła mnie na fotelu przed lustrem. Zamknęłam oczy i nie wiem kiedy zasnęłam.



Gdy się obudziłam byłam ubrana w zieloną sukienkę ,a włosy miałam rozpuszczone. Odgarnęłam kosmyk za ucho i poczułam, że mam coś za nie włożone. Wyciągnęłam rzeźbioną wsuwkę.
-To wasze - zapytałam siedzących niedaleko blondynek.
-Nie. Miałaś to we włosach - odpowiedziały.
-Aha - Postanowiłam sobie ją zatrzymać. Wyszłam przed domek, gdzie czekały Katarina i Liliana.
< Katy/Lili? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz