-Spoko,mój braciszek załatwi to za nas...to jak?
- ja nie mogę...
- dlaczego?
- bo tylko przy wodzie gaja mnie nie może kontrolować ani do mnie przemawiać jak by.. mój ojciec
- próbował cie chronić. No to w takim razie ja się przeprowadzam do ciebie...- powiedziała kata
- No dobrze... chodźcie muszę wam kogoś przedstawić- powiedziałam i wyszłam z domku Dionizosa i ruszyłam w stronę domku Posejdona. Weszłam na pomost.
- To tu się podziewacie kiedy ja odpoczywałem w moim domku.- Przy wyjściu stał Draco.- No to aj zamierzasz nas utrzymać przy życiu pod wodą ?
- no to zapraszam ! - machnęłam ręką i nagle z wody wyłonił się wielki bąbel powietrzny.- to jest bardzo wytrzymały bąbel powietrzny prosimy o nie panikowanie kiedy bąbel państwa pochłonie- powiedziałam głosem przewodnika wycieczki. Zaczęłam się śmiać z ich min. Były naprawdę zabawne.
- A ty?-spytał się jack
- pomyślmy , jestem córka pana mórz i to by było dziwne gdybym nie umiała oddychać pod wodą...- Uśmiechnęłam się- to widzimy się na dnie!- wskoczyłam do wody, a za mną już płynęli w bąbelku, to było komiczne.
- Mela, gdzie jesteś?
-Kto?
- Lili, miło cię widzieć, a to pewnie twoi przyjaciele.
- Katrinna, Jack i Draco to jest Melania, Melanio poznaj Katrinę, Jacka i Draca.
- ty jesteś , czym ty jesteś? - powiedziała Katrina
- ja jestem Najdą moja droga.
- czy wiesz może ile lat temu, ktoś wrzucił ta skrzyneczkę?
- no 1200 lat temu
- no to mamy problem...- powiedziałam
- że co?- spytał się Jack
- nic wyjaśnię wam potem. A wiesz może kiedy ostatni raz słyszałaś o moim ojcu?
- jakieś 6 dni temu kiedy cie uznał, potem już cisza.
- A od sześciu dni mam te dziwne sny. Dzięki mela my musimy wracać
- Och tylko niemów mi że nasz pan został porwany...
- tak właściwie to tak, ale nie mów temu nikomu
- Dobrze, masz ty sa konfitury z alg są pyszne.
- Dzięki, Do zobaczenia.
Wydostaliśmy się na pomost. Pomogłam Katrinę wsiąść jej rzeczy i przenieść je do mojego domku, całe szczęście ze Chejron, ale na obiedzie ma siedzieć przy swoim stoliku. Zjedliśmy obiad, i poszłam do zbrojowni. Szykowałam się do co tygodniowej bitwy o sztandar, która miał się odbyć o 23,30., a była dopiero 14,15 . nagle podeszła do mnie kata
<kata?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz